Rozszumiały się wierzby płaczące,
Rozpłakała się dziewczyna w głos.
Od łez oczy podniosła błyszczące
Na żołnierski, twardy życia los.
Nie szumcie wierzby nam
Żalu, co serce rwie.
Nie płacz dziewczyno ma,
Bo w partyzantce nie jest źle.
Do tańca grają nam
Granaty, wisów szczęk.
Śmierć kosi niby łan,
Lecz my nie znamy, co to lęk.
Błoto, deszcz, czy słoneczna spiekota,
Zawsze słychać miarowy, równy krok,
Maszeruje ta leśna piechota,
Na ustach śpiew, spokojna twarz, pogodny wzrok.
Nie szumcie wierzby nam...
I choć droga się nasza nie kończy,
Choć nie wiemy, gdzie wędrówki kres,
Ale pewni jesteśmy zwyciestwa,
Bo przelano już tyle krwi i łez.
Nie szumcie wierzby nam...
1937